poniedziałek, 1 kwietnia 2013

No. 28

***

Tak jak przypuszczałem, Dan pomysłem nowej piosenki był zachwycony. Jednak, nie pozwoliłem mu wejść do studia, zanim nie usłyszy jej Caroline. Była to piosenka o nas, więc musiała ją usłyszeć jako pierwsza. Oczywiście o tym, że wróciłem nikt nie wiedział, nawet Pattie. Zatrzymałem się chwilowo u taty, w Kanadzie. Dzięki Bogu on nikomu nie powie, że tu siedzę. Przynajmniej mam spokój, mogę posiedzieć z nim, Jazzy i Jaxonem. Jak za starych dobrych czasów. Obejrzałem z dzieciakami dobranockę, Jaxo oczywiście usnął, jak to mój braciszek, więc zaniosłem go do pokoju. Ułożyłem w łóżku, przykryłem kołderką i zostawiłem w razie czego uchylone lekko drzwi. Jazzy poprosiła mnie, żebym przeczytał jej jeszcze bajkę na dobranoc. Nie potrafiłem odmówić tej słodkiej, małej blondyneczce o czarujących dużych oczkach. Położyłem się obok niej i zacząłem czytać "Kubusia Puchatka". Jazzy wtuliła się mój bok. Nie minęło dziesięć minut, a już spała. Najdelikatniej jak potrafiłem opuściłem miejsce obok niej, przykryłem ją po sam nosek kołderką i wyszedłem z pokoju. Na dole siedział tata z gitarą w ręku i coś grał bez sensu. Usiadłem obok niego i słuchałem.

- Justin - przerwał nagle ojciec. Oho, zapowiada się poważna męska rozmowa - co tak naprawdę się stało? Byłeś pijany i zadzwoniłeś do Caro?
- Tato... - nie chciałem po raz nie wiem który mówić tego samego każdemu.
- Czekaj. - Jeremy wstał i udał się w stronę kuchni. Usłyszałem tylko otwierającą się lodówkę i brzdęk butelek. Wiedziałem co się święci. Tata przyszedł z dwoma butelkami wódki. Usiadł na swoim poprzednim miejscu, wręczył mi jedną butelkę. - Teraz możesz mówić.
- Czy ty masz zamiar upić własnego syna do nieprzytomności? - spojrzałem najpierw na pół litra, które trzymałem w ręce, a następnie na ojca.
- Nie prawda... - wywrócił oczami i zaczął niewinnie gwizdać.
- Boże tato, jesteś gorszy od Kennego, Rayana i Chraza razem wziętych, wiesz? - posłałem mu łokcia w brzuch.
- Jak nie chcesz to pić nie musisz, przecież ci nie rozkazuję. - powiedział z irytacją wyczuwalną na kilometr.
- Napije się z Tobą z szacunku, okej?
- Ło kurwa, to bez tego byś się nie napił?
- Tato...
- Dobra, no okej. Tylko żeby nie było, pijemy z butelki, jak faceci.
- Szybciej się najebie, ale okej.

Otworzyliśmy butelki i zaczęliśmy. Jak wiadomo, alkohol doskonale wpływa na gadkę, więc ojciec dowiedział się więcej niż powinien. Mam do niego zaufanie, więc wiem że nikomu nie piśnie nawet słówka. Chyba trochę przesadzam z tym alkoholem, ale co ja na to poradzę? Jak dają to bierz, a jak nie dają to kradnij. Czułem, jak ciepło rozwala mój przełyk od środka. Nie potrafiłem prosto chodzić, więc do pokoju prawie się doczołgałem. Tak czy siak, wytrzymałem dłużej niż ojciec, bo dopiłem jego butelkę. Doczołgałem się do łóżka i usnąłem w mgnieniu oka.

Posiedziałem jeszcze u taty dwa dni i wróciłem do LA. Przyleciałem rano, bo zależało mi na czasie. Wsiadłem w pierwszą lepszą taksówkę i pojechałem do domu. Było po dziesiątej, więc mama pewnie już dawno wstała. Kiedy podjechaliśmy pod bramę, zobaczyłem znany mi samochód. Caroline już od rana była u mamy.

* Oczami Caroline *

Razem z mamą zostałyśmy na noc u Pattie. Babski wieczór z komediami romantycznymi, pudełkiem lodów czekoladowych i paczkami chusteczek higienicznych. Wstałam najwcześniej, bo od dziewiątej nie mogłam już spać. Zeszłam na dół, posprzątałam po wczorajszym wieczorze i przyszykowałam jakieś śniadanie. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. "Boże, co za debil dzwoni dzwonkiem, przecież wszystkich zbudzi" pomyślałam i ruszyłam w kierunku drzwi. Otworzyłam zamki, chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Doznałam lekko mówiąc szoku. Moim oczom ukazał się Justin. Stałam jak wryta, nie wiedząc co powiedzieć. Justin był tak samo zszokowany jak ja, jednak on szybciej się ocknął i przytulił mnie z całej siły do siebie. Kiedy mnie postawił na nogach zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i uwiesiłam się na nim jak małpka. Wtuliłam się w jego tors i napawałam jego zapachem. Pachniał tak jak zawsze, męskimi intensywnymi perfumami. Jego dłonie jak zawsze delikatne chwyciły mnie w pasie. Justin zjechał niżej, chwycił mnie pod pośladkami i podniósł do góry. Nasze czoła stykały się, a na ustach mogłam poczuć jego ciepły nierównomierny oddech. Niepewnie musnęłam jego wargi, raz, drugi, trzeci. Justin pogłębił nasz pocałunek. Nasze usta złączyły się w jedność i wszystko, co otaczało mnie zniknęło. Czułam się wspaniale, tak strasznie tęskniłam za tymi pocałunkami w jego wykonaniu. Bez znaczenia co było między nami wcześniej, czy pokłóciliśmy się, czy nie. Był dla mnie idealny, dla innych nie musiał taki być. Wędrowałam dłońmi po jego włosach i szyi. On swoimi po moich pośladkach i udach. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. Justin opuścił mnie na podłogę, ale mimo tego dalej trzymałam się jego szyi.

- Już myślałyśmy, że nigdy nie skończycie. - usłyszeliśmy głosy za nami. Tak, mamusie wszystko musiały widzieć. Zrobiłam się cała czerwona na twarzy i wtuliłam się w bok Justina. On tylko cicho się zaśmiał i objął mnie ramieniem.
- Dzień dobry. - przywitał się Justin z dwoma kobietami.
- Czy ty chcesz, żebym ja przez Ciebie straciła wszystkie włosy na głowie? Justin jak mogłeś się tak długo nie odzywać. Myślałam, że coś ci się stało, nie daj Boże. - Pattie zaczęła swój monolog, który Justin grzecznie wysłuchał, po chwili niezręcznej ciszy się odezwał.
- Przepraszam mamo, to więcej się nie powtórzy, obiecuję. Musiałem trochę pobyć sam, przemyśleć wszystko i wrócić. Przy okazji odwiedziłem tatę i dzieciaki.
- Och, dobrze. Więc, poznaj mamę Caroline. Diana, o to mój syn Justin.
- Witaj Justinie.
- Dobra, przygotowałam śniadanie - odezwałam się nagle - ktoś jest tu głodny?
- Ja - odezwał się Justin, a my wybuchnęłyśmy śmiechem. - No co? - zrobił oczka niewiniątka i lekko się zarumienił.
- Justin, ty zawsze jesteś głodny.
- Nie moja wina, że kocham jeść.
- Jakoś tego po Tobie nie widać - odezwała się moja mama.
- Tak, wiem.
Usiedliśmy przy stole w kuchni i zjedliśmy wspólnie śniadanie. Pattie bez przerwy wypytywała Justina o to, co robił. Widać było, że wiele rzeczy nazmyślał. Wiem, kiedy mówi prawdę, a kiedy tylko udziela odpowiedzi, żeby się odczepić od niego. Po śniadaniu mamuśki dały się na zakupy, a my z Justinem posprzątaliśmy po posiłku.

Potem usiedliśmy w salonie i siedzieliśmy w ciszy. Położyłam się na kolanach Justina, a on bawił się moimi włosami. W pewnym momencie wstał. Chciałam też wstać, ale mnie powstrzymał.

- Leż i się nie ruszaj. - powiedział, a sam podszedł do pianina i zaczął coś grać. Zaraz usłyszałam pierwsze słowa piosenki.

Lately I've been thinking, thinking 'bout what we had
I know it was hard, it was all that we knew, yeah.
Have you been drinking, to take all the pain away?
I wish that I could give you what you deserve
'Cause nothing can ever, ever replace you
Nothing can make me feel like you do.
You know there's no one, I can relate to
I know we won't find a love that's so true.

Łzy poleciały mi po policzkach, a Justin dalej grał i śpiewał.

There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together.
  
Czułam się jak w zaczarowanym świecie, jego głos wpływał na mnie niesamowicie kojąco. Kiedy skończył, odwrócił się w moją stronę. Natychmiast wstałam i podeszłam do niego, usiadłam mu na kolanach i przytuliłam się. Justin też przytulił się do mnie.
- Teraz wiesz, jak się czułem kiedy powiedziałaś, że nie chcesz mnie słyszeć. - odrzekł, a ja zaniosłam się płaczem. - Kochanie, nie płacz proszę Cię.
- Nie rozumiem jak ja mogłam tak powiedzieć. - powiedziałam między przerwami w napadającym mnie płaczu - Kocham Cię i nigdy nie przestanę. Boże, jaką ja byłam idiotką mówiąc Ci takie paskudne rzeczy. Sama nie jestem lepsza, bo też imprezowałam i upijałam się do nieprzytomności. Mogłam Ci wszystko wybaczyć, ale byłam egoistką i nie rozumiałam. Przepraszam Cię Justin, nigdy więcej nie zrobię Ci takiej krzywdy, obiecuję! - jeszcze bardziej wtuliłam się w niego.
- Nie płacz już, proszę. - Justin głaskał mnie po głowie i co chwilę całował mnie w jej czubek. - Jesteś za piękna, żeby płakać. Naprawdę to rozumiem i wybaczam, proszę uśmiechnij się Caroline. - powiedział cicho i tak słodko, że nie potrafiłam mu odmówić. Odchyliłam się, spojrzałam w jego brązowe oczy i dojrzałam w nich tańczące iskierki szczęścia. Moje, mimo że zapłakane pewnie wyrażały to samo, bo cieszyłam się jak dziecko, które dostało szansę na loterii i wygrało wielkiego pluszowego misia.
W sumie, również taką szansę dostałam, a moją wygraną był Justin Drew Bieber - chłopak, za którego byłam gotowa oddać życie i wszystko to, co posiadałam. 

________________________________________________
zaległości zaległości. 1 kwietnia dzisiaj i z okazji Prima Aprilis rozdział nowy. :)
Dziękuję, że jesteście. ♥
Dziękuję za wspaniały koncert!
do kolejnego :*