środa, 26 grudnia 2012

No. 17


***

- A CO TU SIĘ DZIEJE?! - usłyszeliśmy gruby głos. Kurwa, mój tata wrócił... - Czy Was dzieciaki porąbało?! - a niech to, ojciec zobaczył porozwalane po całym pokoju moje i Justina ciuchy. Centralnie na środku tego bałaganu było srebrne opakowanie po prezerwatywie  a na szafce nocnej było ich jeszcze kilka. W momencie zrobiłam się czerwona jak burak, w sumie Bieber tak samo. 
- Caroline, musimy pogadać.- powiedział poważnym głosem i wyszedł z pokoju. Gdy zamknęły się drzwi, Justin momentalnie wstał z łóżka, pozbierał swoje ciuchy i poszedł do łazienki bez słowa. Ja cały ten czas myślałam co powiem tacie. Wiem, że mam dopiero szesnaście lat i nie znam Justna za długo. Chyba nie idziemy tym tokiem, jakim powinniśmy. Nie jest tak jak być powinno. Ale, nic na to nie poradzę, że tak bardzo mnie pociąga. Jest perfekcyjny w każdym detalu. Tak, rozmarzam się o Justinie, a tu mam poważną rozmowę z tatą na głowie. Nie wiem co ja mu powiem, będę się bała mu spojrzeć w twarz. Nie popatrzę mu się nawet w oczy. Co nas napadło, żeby zrobić to akurat wczoraj? Pożądanie? Chęć bycia jeszcze bliżej? Emocje, jakie nami wtedy miotały? Nie miałam pojęcia jak odpowiedzieć na to pytanie. Wiem, że było mi strasznie dobrze i wiem też to, że kocham go jeszcze bardziej. Z moich przemyśleń wyrwał mnie trzask drzwi od łazienki. Obróciłam się w ich stronę i zobaczyłam Justina w samych bokserkach. Na moim policzku mimowolnie pojawił się rumieniec. Bieber widząc to uśmiechnął się lekko i dalej mierzwił swoją czuprynę ręcznikiem. Dalej zagłębiłam się we własnych myślach. 

- O czym myślisz skarbie?- Justin podszedł do mnie, usiadł na łóżku i objął mnie. 
- Boję się rozmowy z tatą. Boję się, że mi Ciebie zabierze.- powiedziałam i posmutniałam. 
- Nie pozwolę na to. Caroline, kocham Cię i nie wyobrażam sobie dnia bez Ciebie. - spojrzał mi prosto w oczy - Nadajesz sens mojemu życiu, miałem już kilka dziewczyn przed Tobą, ale żadna nie była tak wyjątkowa jak ty. Zrozum to dziewczyno, jesteś mi niezbędna do prawidłowego funkcjonowania.- pocałował mnie czule. Chwilę potem zmieniło się to  coś bardziej wciągającego. Ten pocałunek był wyjątkowy. Czuły, pełen miłości i troski. 
- Kocham Cię Bieber.- powiedziałam i wtuliłam się w jego klatę. 
- Ja Ciebie też, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. 

Teraz to ja zajęłam łazienkę. Poszłam wziąć chłodny prysznic. Potem wysuszyłam włosy, spięłam je w kucyka, zrobiłam lekki makijaż. Ubrałam bieliznę, krótkie spodenki i zwiewną bluzkę. Wyszłam z łazienki. Justina już nie było w pokoju. Bałam się tylko, żeby tata nie przeprowadził z nim "męskiej" rozmowy w stylu strzał w sam środek nosa, potem żeber i na koniec leżysz i się nie ruszasz. Po raz pierwszy się bałam. Zaścielałam łóżko, schowałam prezerwatywy do szafki z bieliznom i wyszłam z pokoju. Przy okazji do kieszeni spodni włożyłam telefon. Bałam się zejść na dół. Wiedziałam, że rozmowa mnie nie ominie, ale nie byłam na nią gotowa. Wzięłam głęboki oddech i powoli ruszyłam w stronę schodów na dół. Wchodząc do kuchni zobaczyłam tatę, który miał poważną minę. Gdy mnie usłyszał od razu zerknął w moją stronę. 

- Caroline, siadaj. - usiadłam na stołku na przeciwko niego. - Wiesz, że to co zrobiliście z Justinem było trochę nieodpowiedzialne? Kochanie, masz dopiero szesnaście lat, a dziewictwo to dosyć osobista sprawa. Nie chciałbym, żebyś tego żałowała. Znacie się z Justinem zaledwie od trzech miesięcy. Jesteście chociaż ze sobą?- spojrzał na mnie pytająco. 
- Tak tato, jesteśmy razem. 
- Kochasz go? 
- Tak, bardzo. 
- Jesteś z nim szczęśliwa? 
- Tak tato! - powiedziałam głośniejszym tonem. - Na każde pytanie z nim związane odpowiem TAK. 
- No dobrze. Nie denerwuj się tak. Mam nadzieję, że wy wiedzieliście co robicie. Cieszę się, że chociaż pamiętaliście o zabezpieczeniu.- uśmiechnął się pod nosem.
- Bez tego bym się nie zgodziła, zapewniam cię. 
- Moja mała córeczka własnie stała się kobietą... - powiedział, a ja spojrzałam na niego. Miał świeczki w oczach. 
- Tato, błagam cię tylko nie rycz jak baba! 
- Wiesz, jakie to trudne? - nagle zaniósł się panicznym udawanym płaczem. Ja zaczęłam się śmiać. Za chwile on też.- O Justina się nie bój,nic mu nie zrobiłem. Pojechał do Pattie i ma do ciebie później zadzwonić. 
- Dzięki tato.- wstałam z krzesła i podeszłam w jego stronę. Przytuliłam się do jego pleców. - Kocham cię tato - powiedziałam i dałam mu całusa w policzek. Tata tylko się uśmiechnął, wstał od stołu i zniknął za futryną. 

Pomyłam naczynia i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i wpajałam w siebie zapach Justina. Cała pościel przesiąkła zapachem jego żelu pod prysznic. Poczułam się senna, ale nie mogłam przecież iść spać. był środek dnia. Wzięłam jakąś książkę i zaczęłam ją czytać. Nie wiem ile czasu upłynęło od kiedy zaczęłam, ale było już dosyć późno, kiedy skończyłam tę czynność. Poczułam wibrujący na łóżku telefon. Dzwonił Justin. 

- Tak skarbie.- odebrałam. 
- Daję Ci pół godziny.- powiedział. 
- Jak to mi dajesz? 
- Normalnie. Porywam Cię. Ubierz się jakoś ładnie. Za trzydzieści minut widzisz mnie u siebie.- rozłączył się. 

Leniwie wstałam z łóżka i poszłam w stronę szafy. Nie miałam pojęcia w co mam się ubrać. "Ubrać się jakoś ładnie", boże skąd ja mu wezmę coś ładnego. Zaczęłam przebierać w sukienkach. Nienawidzę sukienek, ale dzisiaj zrobię wyjątek i założę jakąś. Przebierałam je i nagle wpadła mi w oko turkusowa, zwiewna sukienka, która pod dekoltem miała czarny pasek. Wzięłam ją i ubrałam na siebie. Nie wyglądałam tak strasznie, było nawet okej, jak na mnie. Założyłam białe balerinki, wzięłam czarną małą torebkę, schowałam do niej telefon, kluczę i gumy do żucia. Akurat wyrobiłam się w tych trzydziestu minutach. Przed wyjściem poprawiłam jeszcze kucyka, popsikałam się perfumami Justina i wyszłam z pokoju. Pod domem już czekał na mnie Justin. Przyjechał swoim Lamborghini Gallardo. Zamknęłam drzwi od domu i podeszłam do Biebera, który opierał się o swoje cudo. Gdy zobaczyłam go ubranego w ciemne rurki i białą koszulę z lekko podwiniętymi rękawami i odpiętymi dwoma guzikami, zaniemówiłam. Złapał mnie za biodra i przysunął do siebie. Złożył na moich ustach pocałunek. 

- Pięknie wyglądasz kochanie. - powiedział i znów delikatnie mnie pocałował. 
- Ty również niczego sobie. Powiesz mi, gdzie mnie zabierasz?
- Jedziemy do mnie na kolację z moją mamą. 

Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Pattie. Bałam się trochę, to pierwsza kolacja z jego mamą. Modliłam się w duchu, żebym niczego głupiego nie palnęła przy niej, albo w jakiś sposób się nie ośmieszyła. 
_______________________________________________________________


Proszę kolejny dla Was. Dziękuję za motywacje, jaką mi dajecie. KOCHAM WAS :*