czwartek, 18 kwietnia 2013

no. 29

***

- Zabieram Cię dzisiaj wieczorem w tajemnicze miejsce. - powiedział, kiedy dalej się tuliłam w jego tors.
- Jakieś szczególne zamówienia? - zapytałam.
- W sumie, to tak. Chodź. - wstał, chwycił mnie za rękę i poszliśmy w stronę pokoju Justina, gdzie aktualnie się rozgościłam.
Uwielbiałam spać w jego pościeli. Była taka miękka i przesiąknięta zapachem jego żelu pod prysznic, który pachniał zniewalająco. Zapach arbuza z truskawką - doskonałe, aczkolwiek słodkie zestawienie zapachów. Dodatkowo miał super wygodne łóżko, w którym kładłam się i od razu zasypiałam. Cały jego pokój był naładowany pozytywną energią, która była obecna w jego życiu zawodowym jak i prywatnym.
Usiadłam na łóżku, a Justin usiadł na podłodze i zaczął szukać czegoś w torbie. Przekopał wszystkie swoje ciuchy i wreszcie dotarł do swojego celu. Wyjął czarne pudełko, wstał z podłogi i podszedł do mnie. Wręczył mi je, a ja obejrzałam je z każdej strony. Było czarne, przewiązane fioletową kokardką.
- Nie otworzysz? - zapytał patrząc na mnie wzrokiem pełnym ciekawości, a zarazem niecierpliwości. Spojrzałam na niego i chwyciłam za jedną ze wstążek. Odwiązałam kokardkę i otworzyłam pudełko. Wszystkiego się po nim spodziewałam, ale nie myślałam, że pójdzie aż tak daleko. W pudełeczku znajdowała się koronkowa czarna bielizna z fioletowymi kokardkami. Szczerze mówiąc, spodobał mi się ten prezent.
- Podoba Ci się? - przerwał panującą ciszę.
- Tak, jest bardzo hmm, seksowny. - powiedziałam i przygryzłam lekko wargę.
- To jest moje szczególne zamówienie na dzisiejszy wieczór. - powiedział w pełni zadowolony z siebie.
- No dobra, jak chcesz to ubiorę to pod sukienkę.
- Chcę? - zrobił wielkie oczy i przybliżył się do mnie. Jego usta były na wysokości mojego ucha. Czułam jego ciepły oddech na swojej skórze. - Ja tego pragnę, księżniczko.
Nienawidziłam, kiedy był tak blisko mnie. Serce od razu szybciej zaczęło mi bić, a policzka olały się rumieńcem. Justin odsunął się ode mnie na chwilę, spojrzał w moją stronę, uśmiechnął się i zaczął chichotać.
- Co Cię tak śmieszy? - zasłoniłam się włosami, aby nie mógł zobaczyć jaka byłam w tym momencie czerwona.
- Jesteś urocza kiedy się zawstydzasz, wiesz? - odgarnął moje włosy z twarzy i ukazał mu się największy burak jakiego chyba widział. Jeszcze raz uśmiechnął się, po czym zbliżył do moich ust i lekko musnął moje ciepłe wargi. Odwzajemniłam to i muskanie zamieniło się w pocałunek. Subtelny i delikatny jak żaden inny. Potem jego usta powędrowały na policzek, z policzka na szyję. Lekko przygryzając ją schodził w stronę dekoltu. Miałam na niego coraz większą ochotę. Tętno momentalnie przyspieszyło. Miałam coraz płytszy oddech. Wodziłam rękoma po jego włosach i policzkach. Chwyciłam w dłonie jego twarz i podniosłam ku górze, aby znów połączyć nasze usta w jedność. Justin wodził dłońmi po moich plecach, kiedy się zorientowałam, że odpiął mi stanik przerwałam pocałunek.
- Co ty do cholery wyprawiasz - powiedziałam dysząc.
- Nie mów mi, że tego nie chcesz. - powiedział. "Dlaczego on zawsze czyta w moich myślach?!" pomyślałam.
- A co jak matki wrócą a nas zastaną w łóżku?
- Mają problem. - cwaniacko uśmiechnął się w moją stronę i zaczął składać pocałunki na moich obojczykach.
- Justin, proszę cię. - nie przestawał mnie całować. - Stop! - powiedziałam stanowczo. Justin oderwał się od czynności i spojrzał na mnie. - Nie teraz, wieczorem okej, ale teraz nie.
Justin podniósł się z łóżka. Natychmiastowo wybuchłam śmiechem spoglądając na jego kroczę. Justin spojrzał najpierw na mnie, potem w dół. Był bordowy ze wstydu.
- Widzisz kobieto co ty z NAMI robisz?!
- Oj, przepraszam. Bestia chciała wyjść na zewnątrz, ale niestety nie teraz.
- Boże Caro, jesteś okropna. Idę się umyć. Może pójdziesz ze mną? - puścił oczko w moją stronę.
- Nie, dzięki nie skorzystam z propozycji. Może innym razem.
Justin niezadowolony wziął czyste bokserki i wszedł do łazienki. Korzystając z chwili wolności od niego uruchomiłam mojego MacBook'a i sprawdziłam e-maile. Wiadomość od Eleny.

Od: Elencia ♥
" Cześć, co u Ciebie słychać?
Przepraszam, że się nie odzywałam, ale miałam wiele problemów.
Zacznę od tego, że już nie jestem z Harrym. Zerwaliśmy po tym, kiedy złączył się w zespół z chłopakami. Nie miał dla mnie czasu, zdradzał mnie, dlatego zdecydowaliśmy się na rozstanie. Nie potrafiłam wybaczyć mu ani zdrady, ani tego, że mnie zostawił dla jakiejś lafiryndy. Byłam załamana, dopadła mnie depresja. Mieszałam alkohol z lekami, nie jadłam nic. W końcu trafiłam na odwyk dzięki mojemu przyjacielowi Thomasowi. Właśnie z niego wróciłam. Wiesz, żałuję, że stało się tak jak się stało. Nie chciałam stracić z Tobą kontaktu. Byłaś mi najbliższą osobą. W sumie, dalej jesteś. Kocham Cię na zawsze, pamiętaj o tym, mała. A co u Ciebie i Justina?
Elena. "

Nie miałam pojęcia, że wszystko tak się u nich potoczyło. Przecież mieli sie przeprowadzić do Ameryki, mieli być ze mną. Oby dwoje, a nie jedno z nich. Trochę głupio było mi ją oskarżać o wszystko, chociaż miałam taką ochotę. Chciałam jej napisać, że to ona się odwróciła, to ona jest wszystkiemu winna. Jednak, dopiero wróciła z odwyku, dlatego nie chcę jej dołować.

Do: Elencia ♥
" Cześć starucho.
U mnie i u Justina wszystko w jak najlepszym porządku. Kochamy się i to jest chyba najważniejsze.
Przykro mi z powodu Harrego i jego akcji. Nie wiem co mu odwaliło, przecież był taki kochany i słodki. No cóż, każdy się zmienia pod wpływem sławy, pieniędzy i kariery. Cieszę się, że Thomas wiedział co z Tobą zrobić. Jeżeli masz tylko ochotę, przylatuj do mnie w każdym momencie. Co prawda niedługo mam ruszyć w trasę z Justinem, ale jeszcze przez 3 miesiące jesteśmy w LA. Też żałuję tego, co się z nami stało. Kocham Cię i pamiętaj, nigdy się nie poddawaj!
Mała. "

Kiedy wysłałam wiadomość usłyszałam dzwonek. Tak, mamusie zapomniały kluczy od domu. Boże, gdzie te kobiety mają głowę?! Zamknęłam MacBook'a, wstałam z łóżka po czym zbiegłam po schodach w kierunku drzwi i otworzyłam je.
- Córciu, jesteś nam potrzebna. Kupiłyśmy tyle rzeczy, że nie damy same rady tego wnieść. - mama trzymała na rękach dwie pełne torby zakupów, Pattie za nią też. Odsunęłam się od drzwi tak, aby one mogły wejść, a ja żebym mogła wejść. Spojrzałam do bagażnika, w którym było jeszcze osiem takich toreb jak miały one. "Czy je popierdoliło?!" - pomyślałam i wzięłam dwie kolejne torby. Zaraz za mną przyszły mamuśki i wzięły pozostałe torby. Weszłyśmy do kuchni stawiając je na stole. Cały był zawalony zakupami. Wzięłyśmy się za rozpakowywanie.
- Czy to wszystko naprawdę jest potrzebne? - zapytałam,
- Kochanie, wrócił nasz największy odkurzacz, więc wszystko zniknie w mgnieniu oka. - powiedziała Pattie. Wszystkie zaśmiałyśmy się.
- Z czego wy się tak śmiejecie? - do kuchni wszedł Justin ubrany w rurki, które oczywiście miał pod tyłkiem. Czarne rurki, białe bokserki, do tego szare Vansy, oczywiście bez koszulki. Panie i panowie, mój bóg seksapilu. Podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
- Boże Justin, chociaż raz w życiu mógłbyś nie paradować po domu w samych gaciach, które w dodatku i tak odsłaniają Ci dupę, a założyć jakąś koszulkę do tego? Mamy gości, jakbyś nie zauważył. - powiedziała zażenowana zachowaniem własnego syna Pattie.
- Mamusiu, Caro jest moją ukochaną, a jej mam to już jakby również moja mama, bo niebawem pewnie weźmiemy ślub i będziemy mieli gromadkę słodkich latających Justinków i Carolinek. - wszystkie spojrzałyśmy na niego, a on tylko uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
- No dobra, klatę to masz cudną, muszę przyznać - odezwała się moja mama. - Nie lubisz przypadkiem starszych od siebie, Justin? - Razem z Pattie wywaliłyśmy oczy w jej kierunku. Justin tylko się zaśmiał.
- Niestety, przepraszam. Co prawda, jesteś atrakcyjna, ale wolę młodsze. Mamuśki jakoś mnie nie kręcą.
Cała ta sytuacja była porąbana jak lato z radiem, ale mniejsza o to. Rozpakowaliśmy zakupy, mamy zajęły się robieniem obiadu, a my z Justinem poszliśmy do niego. Pomogłam wypakować jego ciuchy i znieść je do pralni. Potem leniuchowaliśmy w łóżku. Po obiedzie poszliśmy do ogrodu. Ja grzałam się w słońcu, a Justin usiadł w cieniu pod drzewem i coś wymyślał na gitarze. Grał, zapisywał, grał, zapisywał, mazał, poprawiał i tak w kółko. Uwielbiałam kiedy był skupiony. Wyglądał jeszcze bardziej seksownie niż zwykle. Mogłabym się w niego wpatrywać jak w obrazek. Mamusie zawołały nas na obiad, zjedliśmy i poszliśmy się szykować do wyjścia. Poszłam wziąć prysznic. Strumienie letniej wody spływały po moim ciepłym ciele. Dokładnie umyłam włosy, wypucowałam żelem czekoladowym i wyszłam spod prysznica. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam do Justina. On był już dawno gotowy, ale ja jak zwykle musiałam się przygotować lepiej niż on. Justin do poprzedniego ubrania założył tylko czarną białą koszulę, podwinął rękawy.
- Czekam na Ciebie w samochodzie, shawty.- podszedł do mnie, pocałował mnie w czoło i wyszedł. Ja ubrałam bieliznę, którą mi kupił, założyłam czarną, obcisłą sukienkę i wysokie obcasy. Włosy zostawiłam rozpuszczone, ponieważ zakrywały mi odsłonięte ramiona. Pomalowałam rzęsy, nałożyłam na usta błyszczyk i wyszłam zamykając za sobą pokój. Zeszłam po schodach, zerknęłam w stronę salonu, gdzie siedziały mama z Pattie.
- Wychodzimy. - krzyknęłam.
- Tylko nie wróćcie za późno. - powiedziała Pattie.
- Pamiętajcie o gumkach! - krzyknęła moja mama.
- Nie będziemy długo, obiecuję. A ty mamo jesteś debilką. Pa!. - wyszłam z domu i poszłam w kierunku samochodu, w którym siedział mój bóg.
_____________________________________
kolejny, długo wyczekiwany ale myślę, ze się opłacało. :*
To już rok od kiedy prowadzę tego bloga. Zleciało jak nie wiem. Dziękuję za wszystko, KOCHAM! <3
Rozdział dla Andzi i Nicole ♥

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

No. 28

***

Tak jak przypuszczałem, Dan pomysłem nowej piosenki był zachwycony. Jednak, nie pozwoliłem mu wejść do studia, zanim nie usłyszy jej Caroline. Była to piosenka o nas, więc musiała ją usłyszeć jako pierwsza. Oczywiście o tym, że wróciłem nikt nie wiedział, nawet Pattie. Zatrzymałem się chwilowo u taty, w Kanadzie. Dzięki Bogu on nikomu nie powie, że tu siedzę. Przynajmniej mam spokój, mogę posiedzieć z nim, Jazzy i Jaxonem. Jak za starych dobrych czasów. Obejrzałem z dzieciakami dobranockę, Jaxo oczywiście usnął, jak to mój braciszek, więc zaniosłem go do pokoju. Ułożyłem w łóżku, przykryłem kołderką i zostawiłem w razie czego uchylone lekko drzwi. Jazzy poprosiła mnie, żebym przeczytał jej jeszcze bajkę na dobranoc. Nie potrafiłem odmówić tej słodkiej, małej blondyneczce o czarujących dużych oczkach. Położyłem się obok niej i zacząłem czytać "Kubusia Puchatka". Jazzy wtuliła się mój bok. Nie minęło dziesięć minut, a już spała. Najdelikatniej jak potrafiłem opuściłem miejsce obok niej, przykryłem ją po sam nosek kołderką i wyszedłem z pokoju. Na dole siedział tata z gitarą w ręku i coś grał bez sensu. Usiadłem obok niego i słuchałem.

- Justin - przerwał nagle ojciec. Oho, zapowiada się poważna męska rozmowa - co tak naprawdę się stało? Byłeś pijany i zadzwoniłeś do Caro?
- Tato... - nie chciałem po raz nie wiem który mówić tego samego każdemu.
- Czekaj. - Jeremy wstał i udał się w stronę kuchni. Usłyszałem tylko otwierającą się lodówkę i brzdęk butelek. Wiedziałem co się święci. Tata przyszedł z dwoma butelkami wódki. Usiadł na swoim poprzednim miejscu, wręczył mi jedną butelkę. - Teraz możesz mówić.
- Czy ty masz zamiar upić własnego syna do nieprzytomności? - spojrzałem najpierw na pół litra, które trzymałem w ręce, a następnie na ojca.
- Nie prawda... - wywrócił oczami i zaczął niewinnie gwizdać.
- Boże tato, jesteś gorszy od Kennego, Rayana i Chraza razem wziętych, wiesz? - posłałem mu łokcia w brzuch.
- Jak nie chcesz to pić nie musisz, przecież ci nie rozkazuję. - powiedział z irytacją wyczuwalną na kilometr.
- Napije się z Tobą z szacunku, okej?
- Ło kurwa, to bez tego byś się nie napił?
- Tato...
- Dobra, no okej. Tylko żeby nie było, pijemy z butelki, jak faceci.
- Szybciej się najebie, ale okej.

Otworzyliśmy butelki i zaczęliśmy. Jak wiadomo, alkohol doskonale wpływa na gadkę, więc ojciec dowiedział się więcej niż powinien. Mam do niego zaufanie, więc wiem że nikomu nie piśnie nawet słówka. Chyba trochę przesadzam z tym alkoholem, ale co ja na to poradzę? Jak dają to bierz, a jak nie dają to kradnij. Czułem, jak ciepło rozwala mój przełyk od środka. Nie potrafiłem prosto chodzić, więc do pokoju prawie się doczołgałem. Tak czy siak, wytrzymałem dłużej niż ojciec, bo dopiłem jego butelkę. Doczołgałem się do łóżka i usnąłem w mgnieniu oka.

Posiedziałem jeszcze u taty dwa dni i wróciłem do LA. Przyleciałem rano, bo zależało mi na czasie. Wsiadłem w pierwszą lepszą taksówkę i pojechałem do domu. Było po dziesiątej, więc mama pewnie już dawno wstała. Kiedy podjechaliśmy pod bramę, zobaczyłem znany mi samochód. Caroline już od rana była u mamy.

* Oczami Caroline *

Razem z mamą zostałyśmy na noc u Pattie. Babski wieczór z komediami romantycznymi, pudełkiem lodów czekoladowych i paczkami chusteczek higienicznych. Wstałam najwcześniej, bo od dziewiątej nie mogłam już spać. Zeszłam na dół, posprzątałam po wczorajszym wieczorze i przyszykowałam jakieś śniadanie. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. "Boże, co za debil dzwoni dzwonkiem, przecież wszystkich zbudzi" pomyślałam i ruszyłam w kierunku drzwi. Otworzyłam zamki, chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Doznałam lekko mówiąc szoku. Moim oczom ukazał się Justin. Stałam jak wryta, nie wiedząc co powiedzieć. Justin był tak samo zszokowany jak ja, jednak on szybciej się ocknął i przytulił mnie z całej siły do siebie. Kiedy mnie postawił na nogach zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i uwiesiłam się na nim jak małpka. Wtuliłam się w jego tors i napawałam jego zapachem. Pachniał tak jak zawsze, męskimi intensywnymi perfumami. Jego dłonie jak zawsze delikatne chwyciły mnie w pasie. Justin zjechał niżej, chwycił mnie pod pośladkami i podniósł do góry. Nasze czoła stykały się, a na ustach mogłam poczuć jego ciepły nierównomierny oddech. Niepewnie musnęłam jego wargi, raz, drugi, trzeci. Justin pogłębił nasz pocałunek. Nasze usta złączyły się w jedność i wszystko, co otaczało mnie zniknęło. Czułam się wspaniale, tak strasznie tęskniłam za tymi pocałunkami w jego wykonaniu. Bez znaczenia co było między nami wcześniej, czy pokłóciliśmy się, czy nie. Był dla mnie idealny, dla innych nie musiał taki być. Wędrowałam dłońmi po jego włosach i szyi. On swoimi po moich pośladkach i udach. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. Justin opuścił mnie na podłogę, ale mimo tego dalej trzymałam się jego szyi.

- Już myślałyśmy, że nigdy nie skończycie. - usłyszeliśmy głosy za nami. Tak, mamusie wszystko musiały widzieć. Zrobiłam się cała czerwona na twarzy i wtuliłam się w bok Justina. On tylko cicho się zaśmiał i objął mnie ramieniem.
- Dzień dobry. - przywitał się Justin z dwoma kobietami.
- Czy ty chcesz, żebym ja przez Ciebie straciła wszystkie włosy na głowie? Justin jak mogłeś się tak długo nie odzywać. Myślałam, że coś ci się stało, nie daj Boże. - Pattie zaczęła swój monolog, który Justin grzecznie wysłuchał, po chwili niezręcznej ciszy się odezwał.
- Przepraszam mamo, to więcej się nie powtórzy, obiecuję. Musiałem trochę pobyć sam, przemyśleć wszystko i wrócić. Przy okazji odwiedziłem tatę i dzieciaki.
- Och, dobrze. Więc, poznaj mamę Caroline. Diana, o to mój syn Justin.
- Witaj Justinie.
- Dobra, przygotowałam śniadanie - odezwałam się nagle - ktoś jest tu głodny?
- Ja - odezwał się Justin, a my wybuchnęłyśmy śmiechem. - No co? - zrobił oczka niewiniątka i lekko się zarumienił.
- Justin, ty zawsze jesteś głodny.
- Nie moja wina, że kocham jeść.
- Jakoś tego po Tobie nie widać - odezwała się moja mama.
- Tak, wiem.
Usiedliśmy przy stole w kuchni i zjedliśmy wspólnie śniadanie. Pattie bez przerwy wypytywała Justina o to, co robił. Widać było, że wiele rzeczy nazmyślał. Wiem, kiedy mówi prawdę, a kiedy tylko udziela odpowiedzi, żeby się odczepić od niego. Po śniadaniu mamuśki dały się na zakupy, a my z Justinem posprzątaliśmy po posiłku.

Potem usiedliśmy w salonie i siedzieliśmy w ciszy. Położyłam się na kolanach Justina, a on bawił się moimi włosami. W pewnym momencie wstał. Chciałam też wstać, ale mnie powstrzymał.

- Leż i się nie ruszaj. - powiedział, a sam podszedł do pianina i zaczął coś grać. Zaraz usłyszałam pierwsze słowa piosenki.

Lately I've been thinking, thinking 'bout what we had
I know it was hard, it was all that we knew, yeah.
Have you been drinking, to take all the pain away?
I wish that I could give you what you deserve
'Cause nothing can ever, ever replace you
Nothing can make me feel like you do.
You know there's no one, I can relate to
I know we won't find a love that's so true.

Łzy poleciały mi po policzkach, a Justin dalej grał i śpiewał.

There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together.
  
Czułam się jak w zaczarowanym świecie, jego głos wpływał na mnie niesamowicie kojąco. Kiedy skończył, odwrócił się w moją stronę. Natychmiast wstałam i podeszłam do niego, usiadłam mu na kolanach i przytuliłam się. Justin też przytulił się do mnie.
- Teraz wiesz, jak się czułem kiedy powiedziałaś, że nie chcesz mnie słyszeć. - odrzekł, a ja zaniosłam się płaczem. - Kochanie, nie płacz proszę Cię.
- Nie rozumiem jak ja mogłam tak powiedzieć. - powiedziałam między przerwami w napadającym mnie płaczu - Kocham Cię i nigdy nie przestanę. Boże, jaką ja byłam idiotką mówiąc Ci takie paskudne rzeczy. Sama nie jestem lepsza, bo też imprezowałam i upijałam się do nieprzytomności. Mogłam Ci wszystko wybaczyć, ale byłam egoistką i nie rozumiałam. Przepraszam Cię Justin, nigdy więcej nie zrobię Ci takiej krzywdy, obiecuję! - jeszcze bardziej wtuliłam się w niego.
- Nie płacz już, proszę. - Justin głaskał mnie po głowie i co chwilę całował mnie w jej czubek. - Jesteś za piękna, żeby płakać. Naprawdę to rozumiem i wybaczam, proszę uśmiechnij się Caroline. - powiedział cicho i tak słodko, że nie potrafiłam mu odmówić. Odchyliłam się, spojrzałam w jego brązowe oczy i dojrzałam w nich tańczące iskierki szczęścia. Moje, mimo że zapłakane pewnie wyrażały to samo, bo cieszyłam się jak dziecko, które dostało szansę na loterii i wygrało wielkiego pluszowego misia.
W sumie, również taką szansę dostałam, a moją wygraną był Justin Drew Bieber - chłopak, za którego byłam gotowa oddać życie i wszystko to, co posiadałam. 

________________________________________________
zaległości zaległości. 1 kwietnia dzisiaj i z okazji Prima Aprilis rozdział nowy. :)
Dziękuję, że jesteście. ♥
Dziękuję za wspaniały koncert!
do kolejnego :*