niedziela, 3 marca 2013

No. 26

***

Będąc u Pattie powiedziałam jej o wszystkim tym, co zrobił ojciec, co robiłam w nocy. Oczywiście poprosiłam o dyskrecję, nie chciałam, aby Justin się dowiedział o tym, że byłam w klubie i tak dalej. O nim samym nie pisnęłam ani słówka. Nie będę kapować go własnej rodzicielce. Pattie pomogła mi zakryć sińce pod oczami makijażem, który był mocny ale wyjątkowo podobał mi się. Nie mogłam siedzieć cały dzień w domu, dlatego też pojechałyśmy na zakupy. Chodziłyśmy po sklepach, oglądałyśmy miliony rzeczy, które mogłabym kupić, aczkolwiek nie miałam takiej potrzeby.

- Przymierz tę. Zobaczysz, będziesz ślicznie w niej wyglądać. - powiedziała Pattie podając mi turkusową, zwiewną sukienkę z brązowym paskiem. - Proszę, zrób to dla mnie. - widziała, że nie jestem zbyt zadowolona z jej pomysłu. Jednak nie potrafiłam odmówić tej kobiecie. Była jak moja mama, która lada dzień miała przylecieć tutaj, do mnie, do swojej ukochanej i jedynej córeczki.
- No dobrze, ale tylko tę. - uśmiechnęłam się blado i weszłam do przebieralni. Odwróciłam się tyłem do lustra, aby nie widzieć siebie w sukience. Ubrałam się i odsłoniłam zasłonę. Rodzicielka mojego ukochanego od razu odwróciła się w moją stronę.
- Caroline, wyglądasz cudownie. Jejciu, aż trudno uwierzyć w to, jaką mój syn ma piękną i przesympatyczną dziewczynę! - powiedziała wpadając w zachwyt. Zdecydowałam, że odwrócę się i zobaczę, czy faktycznie tak jest. Zaczerpnęłam powietrza, zamknęłam oczy i powoli się odwróciłam. Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam zupełnie inną mnie. Faktycznie, bardzo pasowała do mnie owa sukienka. Szczerze mówiąc, wyglądałam naprawdę dobrze. Przyjrzałam się sobie jeszcze kilka razy i doszłam do wniosku, że kupię ją. Taki prezent dla Justina, kiedy wróci z tej swojej "ważnej służby".
- Pattie, kupuję ją. - powiedziałam z wielkim uśmiechem na ustach.
- Wspaniale! - odrzekła klaszcząc w dłonie.

Wyszłyśmy ze sklepu i poszłyśmy w stronę restauracji. Oby dwie zamówiłyśmy spaghetti.
- Caroline, masz kontakt z Justinem? - zapytała.
- Tak mam, dlaczego pytasz?
- Wiesz, od czasów wyjazdu się do mnie nie odzywa. Dobrze, że chociaż do Ciebie się odezwał. - odrzekła ze smutkiem. W tym momencie, miałam ochotę ochrzanić Bieber'a za to, że zaniedbuje własną mamę. Miał dawać jej znak życia, a nie. Wyjęłam swojego iPhone z torebki, odblokowałam i weszłam w wiadomości. - Co robisz? - zapytała mnie Pattie, widząc z jaką prędkością piszę wiadomość.
- Piszę do Justina. To znaczy, wrzeszczę na niego przez wiadomość tekstową.

* oczami Justina *

Obudziłem się z okropnym kacem. Szukałem obok łóżka jakiejkolwiek butelki z płynem. Niestety, znalazłem tylko pół flaszki wódki. Zdecydowałem, że znajdę telefon i zadzwonię do Kennego, żeby przyniósł mi wodę i tabletki na kaca. Namacałem telefon, odblokowałem i zobaczyłem dziesięć nieodebranych od Caroline, dwa od mamy i sms od Caroline. Odczytałem go. Pisała dużymi literami, co jako pierwsze rzuciło się w oczy. Jej pismo równa się mam przerypane.

Od: Kochanie.
" NIE WIEM CO TY SOBIE MYŚLISZ, ALE WKURZASZ MNIE. NAJPIERW MASZ DO MNIE PRETENSJE O TO, JAK SAMA SIĘ ZACHOWUJĘ, A POTEM SAM UPIJASZ SIĘ DO NIEPRZYTOMNOŚCI. ZACHOWUJESZ SIĘ JAK NIEDOJEBANA GWIAZDECZKA, KTÓRA MYŚLI, ŻE MOŻE WSZYSTKO, A TAK NAPRAWDĘ NIE MOŻE NIC! MAM DOŚĆ TWOICH WSZYSTKICH KŁAMSTW I TEGO, ŻE ZANIEDBUJESZ WŁASNĄ MAMĘ! JEŻELI W OGÓLE SIĘ OBUDZISZ, DAJ ZNAĆ. "

Tak, zdecydowanie sobie nagrabiłem u niej. Tak czy siak, najpierw musiałem się czegoś napić. Wstałem powoli z łóżka. Głowa mi pękała. Kiedy byłem u drzwi kuchni wszyscy spojrzeli w moją stronę i wybuchnęli gromkim śmiechem.

- Co was tak kurwa śmieszy?
- Ty. - odpowiedział przez śmiech Rayan. - Wyglądasz jak sto nieszczęść. Chłopie, alkohol cię niszczy.
- Zamknij się - odpyskowałem i podążyłem w stronę lodówki. Wyciągnąłem wodę i zacząłem pić. Piłem i skończyć nie mogłem. Czułem się jak smok wawelski. Oczywiście ci debile się ze mnie śmiali. Kiedy piłem ostatki, zatrzymałem je w ustach. Odstawiłem butelkę na blat i wyplułem na nich wszystko to, co miałem w ustach. Teraz byli na mnie wściekli. Tylko Usher nie oberwał. - Kolejnym razem, kiedy będziecie mieli zamiar się ze mnie śmiać, pomyślcie o skutkach. Usher - zwróciłem się ku niemu - jak możesz, to przyjdź za dwadzieścia minut do mnie do pokoju, proszę. - powiedziałem i zniknąłem za ścianą kuchni.

Wszedłem do pokoju, wziąłem ręcznik i ruszyłem w stronę łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Strumienie zimnej wody lały się po moim ciele. To było to, czego potrzebowałem. Głowa dawała o sobie znać, ale nie tak bardzo. Zimna woda kojąco wypływała na jej ból. Wychodząc spod prysznica, zarzuciłem na biodra ręcznik, a włosy pomierzwiłem ręką. Były w idealnym nieładzie, tak jak całe moje życie. Wyszedłem z łazienki, ubrałem się i położyłem na łóżku. Jeszcze raz przeanalizowałem wiadomość od Caroline. Kiedy pisała to, musiała być w obecności mamy. Innego wyjścia nie ma. Tak czy siak, przed rozmową z Caro musiałem porozmawiać z Usherem. On zawsze wiedział, co powiedzieć i jak złagodzić zaistniałą sytuację. Zdecydowałem się napisać do mamy sms. Nie chciałem jakoś z nią gadać, a wiadomość powinna wystarczyć.

Do: Mama
" Cześć mamuś. Przepraszam, że nie dzwoniłem, ale nie miałem czasu. Żyję, jest wszystko okej, Kenny o mnie dba, sam o siebie też dbam. Chciałbym zadzwonić, ale zaraz mam kolejne spotkanie, a wiem, że jak ty się rozgadasz, to pół godziny w plecy. Po spotkaniu zadzwonię. Całuję, Justin"

Zdążyłem wysłać wiadomość, a do pokoju wszedł Usher.
- Dobra, o co chodzi młody? - usiadł po drugiej stronie łóżka.
- Patrz - rzuciłem mu telefonem z wiadomością od Caroline. Usher uważnie ją przeczytał, analizując każde słowo.
- No stary, masz ładnie przechlapane.
- Nie pomagasz. - spojrzałem na niego mrożącym spojrzeniem.
- Na Twoim miejscu powiedziałbym jej całą prawdę. Zakopałeś się po uszy.
- Mówisz, że to będzie najstosowniejsze?
- Moim zdaniem tak. Nie ma sensu, żebyś ją okłamywał. Tak czy siak się dowie. Myślę, że sugerując kłamstwa miała na myśli, żebyś nareszcie się wyjawił z wszystkim.
- Mogę napisać jej sms, że...
- Nie. - przerwał mi stanowczo kumpel - Koniec z kłamstwami. Tego, że brakło ci środków na koncie też nie kupi, bo masz abonament tępy łosiu, a po drugie darmowe do niej. - wywrócił oczami - niekiedy nie mogę uwierzyć w to, że aż tak próbujesz kombinować, żeby uciec od prawdy! Jesteś okropny, wiesz?
- Wiem wiem. Dobra, zadzwonię do niej.
- Trzymaj. - Usher zdążył już wybrać do niej numer.

Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty. Za piątym odebrała.
- Tak? - powiedziała śpiącym głosem.
- Skarbie, jeżeli cię obudziłem to przepraszam.
- Justin? - zapytała z niedowierzaniem.
- A czy ktoś inny mówi do ciebie "skarbie"? Tak czy inaczej. Przeczytałem sms od Ciebie i... - przerwałem na chwilę.
- I...? Co wywnioskowałeś? - zapytała.
- Że jesteś strasznie na mnie wkurzona i muszę powiedzieć Ci całą prawdę.
- Okej, w takim razie słucham.
- Więc, zacznijmy od początku. Nie jestem w sprawach służbowych, tylko prywatnych. Nie udzielam wywiadów, nie jeżdżę na konferencję w sprawie płyty. To wszystko było kłamstwem. - przerwałem na chwilę, chcąc usłyszeć coś od Caro. Nic się nie odzywała, więc kontynuowałem. - Jestem z Usherem, Kennym, Rayanem, Chrazem na takich męskich wakacjach. Od długiego czasu organizujemy sobie w taki sposób chociaż trochę czasu, aby spędzić samym. Rozumiesz? - Caro przez dłuższy czas znów się nie odzywała.
- Tak, rozumiem. Nie mogłeś od razu powiedzieć prawdy, tylko kłamać? Nie obraziłabym się, zrozumiałabym.
- Przepraszam skarbie. Wybaczysz mi?
- Pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Skąd miałeś broń w walizce i czy miałeś jej więcej lub miałeś inne rzeczy. - powiedziała poważnym głosem. Zrobiłem oczy wielkości dużego guzika. Byłem skończony.
____________________________________________________
tak jak pisałam , rozdziały będę rzadziej dodawać. Nauka nauka i jeszcze raz nauka. :) myślę, że po koncercie jakoś się uspokoi. To do kolejnego miśki! <3