poniedziałek, 28 stycznia 2013

No. 22


***

*Oczami Caroline* 

Cały dzień spędziłam z Justinem. Dużo myślałam nad tym, co powiedział mi o ojcu. Ma rację, bo tak jest. Ojciec nigdy nie miał dla mnie wiele czasu, a przyleciałam do niego tylko dlatego, że po pierwsze, chciałam spełnić swoje marzenie, a po drugie, miałam nadzieję, że chociaż teraz wzmocnimy więzi pomiędzy nami. Pierwsza część? Spełnienie większe niż się spodziewałam.  Z tym drugim się myliłam. Nigdy nie ma go w domu, jak jest to wtedy, gdy śpię. W duchu cieszyłam się, że lada dzień ma przylecieć mama. Przynajmniej z nią będę mogła pogadać, kiedy nie będzie Justina. Zastanawiałam się również, jak zagospodarować sobie czas, kiedy go nie będzie. Tak na dobrą sprawę, za półtora tygodnia zaczyna się nowy rok szkolny. Może pochodziłabym po szkołach? Bieber może nie musi chodzić do szkoły, niestety ja muszę. Liczę na pomoc mamy pod tym względem. 

-Kochanie. - Justin wyrwał mnie z rozmyśleń. 
- Tak.
- Mam do Ciebie prośbę. 
- Jaką? 
- Proszę cię, zaglądaj niekiedy do mojej mamy. Oby dwie będziecie same, a po drugie, oby dwie będziecie miały wspólne tematy do rozmów. Jesteście kobietami i macie o czym rozmawiać.
- Dobrze, będę do niej zaglądać. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. 

Justin połozył swoje dłonie na moich policzkach. Spojrzał w moje oczy. Delikatnie przejechał kciukiem po moich ustach. W skutek tego znów się uśmiechnęłam. Bieber odwzajemnił uśmiech, zbliżył się do mnie na tyle, że czułam jego ciepły oddech na moich ustach. Niepewnie musnął moje wagi raz, drugi, trzeci. Pogłębiłam pocałunek. Wsunęłam swój język między jego ciepłe wargi. Chwilę po tym czułam już jego język ocierający się o mój. Wplotłam swoje ręce w jego włosy. Pocałunki były długie, dokładne i namiętne. Tak, jakby mój ukochany chciał zapamiętać je na długo. Nie dziwię mu się, bo również tego chciałam. Mieliśmy się nie widzieć przez dwa tygodnie, może dłużej. Nie wyobrażałam sobie dnia, a co dopiero tygodni bez niego. Nie chcieliśmy tego zakańczać, niestety zaczęło brakować nam tchu. Muszę przyznać, że miałam nierównomierny oddech, a bicie serca przekroczyło wszelkie granice możliwości. Znów patrzeliśmy sobie w oczy. 

- Nie wiem jak ja wytrzymam bez Ciebie tyle czasu - powiedział dalej patrząc w moje oczy. 
- Wytrzymamy. Wierzę w to. Będziemy codziennie rozmawiać przez telefon. 
- Jednak to nie to samo. Będę tęsknił za tym Twoim uśmiechem, który towarzyszy mi co dnia. 
- Masz przecież moje zdjęcie na tapecie w telefonie, wystarczy, że na nie spojrzysz. Od razu zobaczysz mój uśmiech. 
- Caro, ty na wszystko znajdziesz wytłumaczenie. Ale nie o to chodzi. 
- Wiem, chcesz mnie mieć przy sobie fizycznie... - przerwałam, po czym dodałam - Więc dlaczego nie mogę jechać z Tobą? 
- Znowu się zaczyna... - powiedział kładąc się na łóżku. - Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Jak wspominałem, wyjazd ze mną byłby bardzo wyczerpujący dla ciebie.
- Kłamiesz... 
- Nie. Mówię Ci jak jest. Kochanie... - przytulił się do mojego boku. 
- Jeżeli kłamiesz, będziesz miał przerypane Bieber, obiecuję Ci to! - powiedziałam, po czym wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę kuchni. 

Wieczorem Justin pojechał do domu spakować rzeczy na wyjazd. Za ten czas mogłam wziąć prysznic. Zrobiłam to. Strumienie gorącej wody płynęły po moim ciele. Czułam, jak z wodą spływają wszelakie emocje. Te złe, te dobre. Wszystkie. Kąpiel to dobry czas na zastanowienie się, co dalej robić. Zdecydowałam, że nie będę już wypytywać Justina o to, jaką sprawę ma załatwić, po prostu zrobię coś wbrew sobie i jemu. Kiedy wyszłam z łazienki, przebrałam się w koszulkę Justina, założyłam ciepłe skarpety i zeszłam do salonu. Włączyłam telewizor i przelatywałam programy. Jak zwykle, nic nie znalazłam, co by mnie conajmniej zaciekawiło. Wyłączyłam to pudło, rzuciłam pilotem na stół i ruszyłam w stronę mojego pokoju. Wtedy w drzwiach pojawił się Justin ze swoją walizką. Szczerze myślałam, że będzie ona większa, ale nie było tak źle. 

- Co taka mała ta walizka? - zapytałam z sarkazmem wyczuwalnym w moim głosie na kilometr. 
- Po co mi więcej? Z resztą, mam jeszcze u Ciebie kilka rzeczy, które muszę spakować. 
- Myślałam, że zostawisz to u mnie, żebym ja miała w czym chodzić... 
- Caroline, o co ci chodzi do cholery jasnej. Jak chcesz, to mogę wyjść i spać u siebie. Mama by się nie obraziła! - powiedział poniesionym głosem. Miał rację, trochę przeginałam. 
- Przepraszam. - powiedziałam cicho. - Po prostu nie mogę się pogodzić z tym, że ojciec się mną nie interesuje, a osoba, która się interesuje zaraz wyjedzie i nie będę miała nikogo. - rozpłakałam się. Justin rzucił torbą, podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. 

Potem poszliśmy na górę, Justin poszedł się odświeżyć. Wiedziałam, że zajmie mu to dużo czasu, więc skorzystałam z sytuacji i zajrzałam do jego walizki. Bluzki, spodnie, bokserki, buty... Miałam nadzieję, że znajdę tam coś jeszcze. Zajrzałam głębiej, poczułam coś niewielkiego. Wyciągałam i zobaczyłam, że to broń. Po co mu broń, nie miałam pojęcia. Usłyszałam, że woda przestała lecieć. Szybko odłożyłam rzecz na jej miejsce, ciuchy poukładałam tak, jak były i rzuciłam się na łóżko. Kiedy Bieber wyszedł z łazienki udawałam, że śpię. Położył się obok mnie, ucałował w czoło i wtulił w moje plecy. Chwilę po tym słyszałam jak zasypia. Jemu się udało szybko zasnąć, mnie niekoniecznie. Ciągle myślałam o tej broni, po co mu? Przecież Kenny raczej leci z nim, więc nie miał potrzeby, aby ją brać. Miliony pytań, na które brak odpowiedzi. W końcu udało mi się zasnąć. 

__________________________________________________
po co mu ta broń? Ano dowiecie się.
dziękuję za tyle wejść, dziękuję za miłe słowa i pochwały. No to co, do kolejnego! <3