czwartek, 14 lutego 2013

No... 24

***

* Oczami Caroline *

Wypiłyśmy z Nicole kilka kolejek. Na dobrą sprawę, to był pierwszy raz, kiedy tak piłam alkohol. Przeważnie kończyło się na piątym kieliszku. Mimo tego, że nigdy nie piłam w takiej ilości jak dzisiaj, bo pewnie sama wypiłam pół flaszki, nic mi się nie działo, po za tym, że miałam fazę na tańczenie. Ocierałyśmy się o siebie z Nicole, potem o jakiś obcych kolesi. Bawiłam się wspaniale, więc po drugiej nad ranem zmieniłyśmy klub. Znów poszło kilka kolejek, tym razem tequili. Po tym trunku totalnie straciłam wątek. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.

Obudziłam się następnego dnia w obcym mi miejscu. Leżałam na podłodze w staniku i rurkach. Lekko podniosłam się na łokciach, żeby rozejrzeć się po okolicy. Byłam w obcym mi miejscu, na podłodze, słońce waliło po oknach niesamowicie, a na łóżku leżała jakaś dziewczyna. Tak, to zdecydowanie musiała być Nicole. Obok niej leżał jakiś chłopak. Trochę się zlękłam, bo nie wyobrażam sobie, że mogłabym wejść w trójkąt. A po drugie, zdradziłabym wtedy Justina. Ale, nie było to możliwe, bo byłam w spodniach. - Właśnie, Justin! - powiedział mój głos w głowie. Podniosłam się i zaczęłam szukać mojej torebki. Rozejrzałam się za nią. Wszędzie walały się ubrania. Podeszłam do mojej kurtki, podniosłam ją i zobaczyłam torebkę. Szybko wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Odblokowałam go jednym ruchem i zobaczyłam 3 wiadomości i 20 nieodebranych połączeń. - No to wpadłam - pomyślałam i zeszłam na dół tak, aby nie zbudzić Nicole i śpiącego obok niej chłopaka.

Wyszłam przed dom. Najpierw odczytałam sms. Pierwszy brzmiał:
" Dobranoc moja shawty, Kocham Cię. "
Drugi:
" Dzień dobry! Kocham Cię!. "
Trzeci:
" Jeżeli się obraziłaś, chociaż nie masz za co, okej, nie odbieraj dalej"
Po odczytaniu tych wiadomości od razu wybrałam numer do Justina. Jeden sygnał, drugi, trzeci... Nareszcie odebrał!

- Caroline? - zapytał, jakby nie wiedział kto do niego dzwoni.
- A kogo się spodziewałeś, ducha świętego? - powiedziałam lekko zirytowana.
- Po tym, jak próbowałem dodzwonić się miliony razy, tak. Dlaczego nie odbierałaś? Martwiłem się...
- Umm, spałam. Przepraszam, gorzej się ostatnimi czasy czuję, potrzebuję więcej snu.... - skłamałam. Przecież nie powiem mu "no bo wiesz, byłam na imprezie, zapiłam pałę i nie wiem gdzie teraz się znajduję."
- Idź może lepiej do lekarza, co ty na to? - powiedział z troską.
- Pójdę, spokojnie. Ale jeszcze się wstrzymam.
- No jak wolisz.
- A co u Ciebie, bo nadal nic nie wiem.
- Hmm u mnie? - nastała chwila ciszy - U mnie wszystko okej. Bez przerwy podpisuję jakieś karteczki, pozuję do zdjęć, widuję się z fanami. To fajne, ale do czasu.
- Bo tak, to musi być męczące.
- Oj jest... Ile bym dał, żeby teraz leżeć obok Ciebie. - powiedział to tak słodko, że na moich ustach mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Damy radę skarbie, to dopiero druga doba leci, a ty już narzekasz. Chciałam jechać z Tobą, to mi nie pozwoliłeś, więc miej pretensje sam do siebie.
- Masz rację, mam pretensje do siebie samego, ale skoro źle się czujesz, to dobrze, że nie pojechałaś ze mną. Masz czas wypocząć, bo jak wrócę, to nie dam Ci żyć!
- Nie dasz mi żyć pod względem seksu, bycia czy czego?
- Boże, Caroline. Dzisiaj z Tobą nie da się normalnie pogadać! Jesteś chamska jak nigdy, co cię kurwa ugryzło dziewczyno?!
- Mnie? Och przepraszam, to ty wypowiadasz zdania, które mają ukryte drugie dno!
- Dobra, ta rozmowa nie ma sensu. Jak ochłoniesz, to daj znać. Cześć. - i rozłączył się.

Tak, Justin miał rację, byłam dla niego chamska, arogancka i nieprzyjemna. Ale, czy zawsze muszę mieć ochotę z nim rozmawiać? A po drugie, kac morderca. Telefon włożyłam do kieszeni i poszłam do kuchni w poszukiwaniu wody do picia, bo suszyło mnie niesamowicie i przy okazji jakiś tabletek na ból głowy. Był on nie do wytrzymania i rozwalał mnie od środka.

* Oczami Justina *

Nie mam pojęcia, co wstąpiło w tę dziewczynę. Jest ostatnio nie do wytrzymania! Coraz częściej zastanawiam się, co jej jest. Tak czy siak, muszę jakoś odreagować. Udałem się do lodówki, wyjąłem wódkę i położyłem ją na stole. Akurat był jakiś wolny kieliszek, więc nalałem do niego i wypiłem duszkiem. Kiedy nalewałem drugi kieliszek do kuchni wszedł Usher.

- Ej młody, ty i wódka? - powiedział zaskoczony.
- Niekiedy trzeba. - uśmiechnąłem się i wypiłem kolejny kieliszek. Usher poszedł w moje ślady, również nalał sobie i wypił.
- Dobra, a teraz gadaj co się dzieje. - trzeba przyznać, zna mnie jak nikt inny i wie, kiedy mam problemy.
- Caroline mnie wkurwiła. Rozumiem, że ma żal o to, że nie powiedziałem jej, gdzie jadę, ale ile można!
- Co jej dokładnie powiedziałeś?
- Że jadę podpisywać kontrakty płytowe, papierki na trasę, spotykać się z fanami  i udzielać wywiadów. Powiedziałem też, że będzie zmęczona ciągłym bieganiem za mną i nie wytrzyma tego za długo. - Usher zagwizdał i podrapał się po brodzie.
- No to ładnie jej nagadałeś.
- Miałem jej powiedzieć, że jadę na męskie wakacje, bez kobiet, że będę pił, palił, konia walił?! - powiedziałem wkurzony i uderzyłem pięścią w stół.
- Ej, ej. Spokojnie. Tego nie powiedziałem. Tak czy inaczej Bieber, masz poważne kłopoty. Caroline nie jest głupia, pewnie się kapnęła, że nie o to w tym wszystkim chodzi. - podszedł do mnie i poklepał mnie po plecach. - Kiedyś tak czy siak będziesz musiał powiedzieć jej prawdę... - powiedział i odszedł. Natomiast ja, nalałem kolejny kieliszek i go wypiłem.

______________________________________
walentynkowy prezent ode mnie :) Dziękuję Wam, że czytacie, dajecie motywacje i wgl. LOVE! xoxo.