piątek, 23 listopada 2012

No. 10


*** 

Rano obudziłam się w świetnym nastroju. Byłam wyspana, jak nigdy. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. Było po 11. Boże, ile ja spałam. Widniała również wiadomość. Odblokowałam telefon i otworzyłam ją. Wiadomość z wczoraj z godziny 23:50. 

"Śpij dobrze, skarbie. Pamiętaj, czuwam nad Tobą myślami." 
Justin. 

To było słodkie z jego strony. Żeby być fair w stosunku do niego, odpisałam na sms. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, wyjęłam nowy komplet ciuchów, który kupiłam wczoraj z moim misiem na zakupach. W sumie, to jeszcze nie mój miś, i chyba nigdy nim nie będzie... no ale trudno. Pomarzyć mogę. Ubrałam ciemno jeansowe spodenki, miętową bokserkę i pasujące do niej miętowe converse. Z moich nieogarniętych włosów zrobiłam wysokiego kucyka, podtuszowałam lekko rzęsy i schowałam telefon do kieszeni spodni. Na dole siedział tata, popijając kawę i czytając poranną gazetę. Odruchowo spojrzałam w stronę zegarka. Widniała na nim godzina 10:30. Zdziwiłam się, że tata jeszcze nie ruszył do pracy. 

- Witaj tatusiu. - przywitałam się z ojczulkiem. 
- O Caroline, dzień dobry. Jak się spało? 
- Wyśmienicie! - odpowiedziałam szybko - Nigdy się tak nie wyspałam jak dzisiaj, naprawdę. Coś cudownego. 
- Cieszę się niezmiernie. Jakieś plany na dzisiaj? 
- Hmm, jeszcze nie wiem. Jak na razie marzę, aby zjeść śniadanie. Jestem głodna jak wilk! - podeszłam do szafki, wyjęłam miskę i płatki. 
- Nie ma mleka, jest tylko jogurt. - powiedział tata widząc moje zamiary. 
- Nic nie szkodzi, zjem z jogurtem. 
- Dobra skarbie, lecę do pracy. Wrócę późno, nie czekaj na mnie z kolacją. 
- Okej. 

Tata wstał od stołu, a ja zdąrzyłam już zjeść swoje śniadanie. Zjadłam je z prędkością światła! Wstałam od stołu i poszłam w stronę zlewu. Co z tego, że mamy zmywarkę. Nauczyłam się w domu, że zawsze myłam naczynia. Wykonując tą czynność czułam kogoś wzrok na sobie. Ale, kto mógł być w domu po za mną? Przypuszczam, że nikt. to tylko moje głupie paranoje. Jestem przewrażliwiona. Myjąc miskę z ręki wypadła mi gąbka. Schyliłam się po nią i usłyszałam za sobą gwizd. Odwróciłam się. Był to nie kto inny jak JUSTIN. 

- Boże człowieku ty chcesz, żebym zawału dostała?! - wydarłam się na niego. 
- Co jak co, ale tyłek to masz fajny - odrzekł zmieniając temat. - A tak w ogóle - podszedł do mnie wolnym krokiem i obiął mnie w pasie - to dzień dobry księżniczko. - ucałował mnie w usta. Nie chciałam być niemiła, dlatego odwzajemniłam pocałunek. 
- No dzień dobry. 
- To, jakie plany na dzisiaj? - zapytał. Niestety, jego czekoladowe oczy za bardzo mnie zaczarowały, żebym mogła migiem odpowiedzieć. 
- Nie wiem, póki co, planuję posprzątać w domu. 
- Myślałem, że masz jakieś plany, które wiążą się ze mną. 
- No oczywiście, bo ja nie mam nic inntego do roboty tylko bez przerwy myśleć o Tobie.. 
- No jasne. - odrzekł i uśmiechnął się jak głupi do sera. 
- Boże, co za egoista.. Z KIM JA ŻYJĘ?! 
- Ze mną żyjesz, ze mną. - tym razem pocałował mnie w policzek. - To co napierw sprzątamy? 
- Hmm.. najpierw salon, potem pokój taty, potem łazienka na górze, mój pokój, łazienka na dole, kuchnia... 
- To może ja wrócę za jakiś czas... - powiedział zrezygnowany. 
- Czyżby taką gwizdę przybiły tak małe porządki? Nie wierzę! - powiedziałam lekko oburzona i rozczarowana. 
- No trochę tego masz... 
- Nie bój się, razem szybko to zrobimy, a potem jestem już do Twojej dyspozycji. 
- Kusząca propozycja... Do mojej dyspozycji powiadasz? - spojrzał się na mnie cwanym wzrokiem. 
- Tak, do Twojej i nikogo innego. 
- W takim razie, bierzmy się za te porządki! - wziął mnie za rękę i poprowadził po schodach na górę.

_________________________________________________________________________________
witamy kolejny rozdziale! ze specjalną dedykacją dla Emanueli :*