środa, 20 lutego 2013

No. 25

***

Do godziny piątej po południu byłem już tak pijany, że nie panowałem nad własnym ciałem. Może, gdybym nie jarał trawki byłoby lepiej. Tak czy inaczej nie potrafiłem mówić, a moje słowa to był jakiś niezrozumiały bełkot. Lubiłem ten stan, bo mogłem mówić co mi się żywnie podoba, a nikt i tak tego nie zrozumie. Chyba za dużo już gadałem, bo poczułem jak Kenny przerzuca mnie sobie przez ramię niczym worek z ziemniakami. Zdawało mi się, że próbuję się jakoś uwolnić z uścisku chyba nawet biłem go po plecach. Nie poskutkowało. Z Kennym nikt nie wygra. W końcu rzucił mną na łózko i wyszedł z pokoju. Ja natomiast odpłynąłem nie wiem na jak długi czas.

*Oczami Caroline*

Długo nie siedziałam sama. Zdążyłam wypić dwie szklanki wody i połknąć tabletki na ból głowy. Do kuchni zszedł chłopak, który spał w łóżku z Nicole.
- Cześć - przywitał się mierzwiąc sobie brązowe włosy. Co jak co, ale ciało miał nienaganne. Widać było, że pakuje na siłowni, ale nie za wiele, żeby nie wyglądać na super napakowanego kolesia. Na oko miał dwadzieścia jeden lat, był wysoki tak około metra osiemdziesięciu pięciu. Kiedy usiadł na wprost mnie mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Lekki zarost, bystre, niebieskie oczy i pełne usta. Muszę przyznać, że niezły z niego przystojniak.
- Cześć - odpowiedziałam. - Nicole jeszcze śpi? - zapytałam, aby jakoś zacząć rozmowę.
- Tak, musi odespać. Dziwne, wstałaś wcześniej od niej, a byłaś bardziej pijana. - zaśmiał się na wspomnienie dzisiejszej nocy.
- Umm... - czułam jak zaczynam się czerwienić na policzkach, dlatego mimowolnie zasłoniłam je włosami.
- Caro, nic złego nie zrobiłaś. Tylko bez przerwy gadałaś, "Dobrze, że nie ma z nami Justina, zabiłby mnie za to w jakim stanie jestem" i jeszcze "Pamiętajcie, nie mogę go zdradzić." - zalałam się jeszcze większym rumieńcem. Teraz wyglądałam jak burak. - Domyślam się, że chodzi o Twojego chłopaka, prawda? - zapytał i spojrzał mi w oczy.
- Tak, Justin to mój chłopak, ale chwilowo nie ma go w tym stanie. - odpowiedziałam dając kosmyk włosów za ucho.
- Mogłem się domyśleć. No cóż. A tak na marginesie pamiętasz moje imię chociaż?
- Nie bardzo... Sam powiedziałeś, że byłam ładnie nawiana... - spojrzałam na niego. On tylko się uśmiechnął w moją stronę.
- Louis.
- No to teraz już wiem. Mógłbyś mi przybliżyć trochę co robiłam dzisiejszej nocy? Czy też nie pamiętasz?
- Jako jedyny byłem dosyć trzeźwy, więc pamiętam. No to tak... - Louis zaczął opowiadać mi co się wydarzyło tej nocy. Dzięki Bogu, do trójkąta nie doszło, Louis przetransportował nas do domu Nicole. W sumie, żadnych szkód nie wyrządziłam tylko dobrze się bawiłam. To, że byłam pijana pomijając.

Pogadałam jeszcze chwilę z Louisem, trochę dowiedziałam się na jego temat i tego czym się zajmuje. Otóż nie jest chłopakiem Nicole, tylko jej kuzynem, a to, że spali w jednym łóżku to czysty przypadek. Po prostu wolał mieć nas na oku. To miłe, że chciał się nami zaopiekować. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. To Justin. Byłam zdziwiona, bo to ja miałam zadzwonić a nie on. Odebrałam.

- Tak słucham.
- Caroline, koam cie. - powiedział. Był tak pijany, że pewnie nie wiedział, że do mnie zadzwonił.
- Justin, jesteś pijany. Jak wytrzeźwiejesz, to zadzwoń. - rozłączyłam się. Wyłączyłam dzwonki, żebym nie musiała słuchać kolejnych prób dodzwonienia się do mojej osoby przez niego. Odłożyłam telefon na stół i dalej rozmawiałam z Louisem.

Nie przejmowałam się Justinem, niech robi co chcę. Po jakiś dwóch godzinach rozmowy z Louisem zdecydowałam, że wrócę do domu. Pożegnałam się z nim, powiedziałam, żeby ucałował ode mnie Nicole i dałam mu mój numer w razie jakiegoś problemu. Zamówiłam taksówkę na podany adres i wróciłam do domu. Kiedy włożyłam klucz w zamek zdziwiłam się, bo w tym samym momencie tata otworzył drzwi. Nie wyglądał na zadowolonego.

- Dzień dobry. Czy ty wiesz o której się do domu wraca? - zapytał. Był zły, wyczuwałam to w jego głosie.
- Cześć. Wiem i to również dotyczy się Ciebie.
- Mnie? Ja pracuję kochana. A ty włóczysz się po nocy. Nie ma Justina i zaczynasz głupieć. - powiedział z lekkim uśmiechem. - Nie ma kto Cię przypilnować?
- Twoim obowiązkiem, jako rodzica, jest przypilnowanie mnie. A od Justina się odczep, proszę. - dodałam i przeszłam obok niego.
- Jak ty się zachowujesz w stosunku do mnie?! - zaczął się na mnie wydzierać. Podszedł bliżej mnie, podniósł rękę i wymierzył cios w mój policzek. Moja głowa przechyliła się i uderzyłam o ścianę.Spłynęłam po niej. -Jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz, a skończysz o wiele gorzej. - zagroził i wyszedł.

Teraz żałowałam, że nie ma przy mnie Justina. Po kilku minutach podniosłam się z podłogi na przedpokoju i z trudem weszłam po schodach do swojego pokoju. Wzięłam świeże ubrania i poszłam się odświeżyć. Zimny prysznic to to, czego najbardziej teraz potrzebowałam. Po doprowadzeniu się do stanu człowieczeństwa wzięłam telefon. Miałam znów ponad dwadzieścia nieodebranych od Justina. Zignorowałam to, bo wiedziałam, że był pijany jak bela. Wybrałam numer do Pattie. Po trzech sygnałach odebrała. Uśmiechnęłam się mimowolnie.

- Caroline, coś się stało? - zapytała.
- Mogę do Ciebie przyjechać? Nie chcę być teraz sama. - powiedziałam i prawie się rozpłakałam.
- Jasne, przyjeżdżaj w tej chwili. Czekam. - rozłączyła się. Wzięłam kluczyki do swojego samochodu, prawo jazdy i dokumenty. Musiałam wziąć okulary przeciwsłoneczne mimo tego, że nie było słońca, aby zakryć swoje sińce pod oczami. Zeszłam na dół, zamknęłam dom na klucz i pojechałam do Pattie.

________________________________
Hej. :* na wstępie poinformuję, że rozdziały tak często pojawiać się nie będą. Nie chcę zawieszać, ale teraz postanowiłam po feriach wziąć się za siebie i za naukę. Dziękuję za wszystko . xoxo