wtorek, 23 lipca 2013

Epilog - koniec.

***

*Oczami Caroline*

Wyjechaliśmy z Justinem w jakieś totalnie pustkowie. Nie wiem skąd on znał takie miejsca, ale były one zawsze magiczne. Kiedy zaparkowaliśmy Justin wysiadł, wyjął z bagażnika koc i koszyk z jedzeniem. Następnie podszedł do moich drzwi i otworzył mi je. Uwielbiałam, kiedy traktuje mnie jak księżniczkę. Wysiadłam z auta, Justin zamknął je i schował kluczyk do tylnej kieszeni swoich nisko opuszczonych spodni. Nie wiem dlaczego nosi je tak na co dzień, skoro ten widok powinien zostawiać tylko i wyłącznie mnie, na noc. Justin rozłożył koc, a ja od razu na nim siadłam. Usłyszałam za sobą cichy chichot Justina. Ukochany wyjął z koszyka dwa kieliszki i czerwone wino. Nalał odpowiednią ilość i położył butelkę na trawie.
- Wypijmy za naszą miłość. - powiedział wznosząc w górę swój kieliszek. Uczyniłam to samo. Nasze kieliszki stuknęły się ze sobą i wypiliśmy po łyku czerwonej substancji alkoholowej. Siedzieliśmy przytuleni do siebie i patrzeliśmy w niebo spadających gwiazd. Dzisiaj wyjątkowo wiele ich spadło, dlatego wypowiedziałam wiele życzeń. Pierwsze - aby ta chwila jak dziś trwała wiecznie. Drugie - abyśmy się z Justinem już więcej nie musieli rozstawać na tak długi czas. Trzecie - aby zawsze był przy mnie, bo nie wyobrażam sobie życia bez niego u mojego boku. Trzy - najważniejsze dla mnie życzenia, które myślę, że się spełnią.

Poczułam ciepły oddech na mojej szyi. Muszę przyznać, że perfumy Justina zmieszane z lekką wonią alkoholu czyniły go jeszcze bardziej pociągającym. Odwróciłam głowę, aby móc zatopić się w jego malinowych, ciepłych ustach. Kiedy znalazłam je, nasze usta złączyły się tworząc znów perfekcyjną całość. Uwielbiałam to, kiedy lekko muskał moje wargi w tak romantyczny i wolny sposób. Powodowało to, że miałam na niego coraz większą ochotę. Justin błądził po moim ciele swoimi rękoma. Usiadł prosto, a ja zarzuciłam swoje dłonie na jego szyję oplatając go nogami wokół tali. Po pewnym czasie oderwaliśmy się od siebie dysząc. Spojrzałam w jego brązowe oczy,  w których świeciły się iskierki szczęścia. Uwielbiałam się w nie gapić godzinami. Kochałam momenty, kiedy dzięki mnie był szczęśliwy.
- Kochanie - przerwałam ciszę - jak wyobrażasz sobie nasze życie, kiedy powrócę do szkoły? - kiedy zadałam pytanie Justin od razu zmienił minę.
- Hmm... - przygryzł wnętrze swojego policzka - nie zastanawiałem się jeszcze. Ale myślę, że będę codziennie cię do niej odwoził i po ciebie przyjeżdżał.
- Będziesz robił za mojego szofera?
- Jeżeli tak chcesz to nazwać, tak. - uśmiechnął się tryumfalnie.
- A co jeżeli obok mnie zobaczysz jakiegoś chłopaka, który się do mnie klei? - uśmiechnęłam się cwaniacko w jego stronę.
- Podejdę, wezmę Cię od niego, poślę mu strzał w nos i się kończy. Poza mną, nikt nie ma prawa Cię dotykać. Jesteś tylko moja i wyłącznie dla mnie.
 Nie mogłam się powstrzymać i znów utonęłam w jego magicznych, malinowych ustach.
Siedzieliśmy przez długi czas w ciszy, ciesząc się każdą wspólną chwilą... Oby to nigdy się nie skończyło...

____________________________________________________________
NIE WIEDZIAŁAM JAK ZAKOŃCZYĆ, PRZEPRASZAM. Koniec z tym blogiem, ale nie opuszczam Was. ZAPRASZAM NA http://first-toxic-love.blogspot.com/ :)